Żal, złość, poczucie bezsilności… W marcu ukazuje się płyta, owoc rocznej pracy, czasem przyprawianej poważnym stresem itp. Ale nie tylko. Niektórzy piosenek nie piszą, tylko je przeżywają. Opublikowanie rodzi szansę, że owoce twórczości mogą zacząć żyć własnym życiem. Moment pojawienia się płyty wiąże się z chwilowym rozgłosem medialnym. Muzyka jest publikowana przez rozgłośnie radiowe, ukazują się recenzje, ludzie przychodzą na koncerty. Muzyka ma szanse zaistnieć i zapaść w pamięć. Jeśli tej chwili się nie wykorzysta, to szansa jest, owszem. Na zapomnienie, że coś takiego powstało. Największym ciosem jest przerwanie życia koncertowego i oderwanie od od rzeczy najważniejszej w tym biznesie. Od publiczności. Niby koncerty grywam, owszem, w domu. Przez internet… Jakie to komfortowe! Nie trzeba podróżować, ponosić kosztów itd. Wystarczy jeszcze się pogodzić, że jest się zbędnym elementem w tej konstrukcji i już można być wdzięcznym „głowom”, że takie szczęście stało się za ich sprawą naszym udziałem. Normalnie unoszę się w powietrzu z tego „szczęścia”…
Dziękuję i pozdrawiam. Z Milagro.