Po pierwszym nieudanym (z przyczyn technicznych) koncercie online, drugi wypadł już podobno nieźle. Więc postanowiłem kontynuować. Pomysł jest taki, żeby następny koncert online był wspomnieniem płyty, tej również nieudanej (pod względem realizacji, produkcji itd.), czyli „Króla wątpliwości”. Oczywiście winę za zmarnowanie tego chyba najlepszego materiału jaki napisałem, ponoszę ja, do czego przyznaję się bez bicia. Pomysł na zatłuczenie akustycznej gitary w studiu zajmującym się wytwarzaniem metalowej masakry był mój. Do tego premierowy koncert w nieistniejącym już olsztyńskim klubie, kiedy to dałem sobie wejść na głowę dosłownie wszystkim! Od supportu, który zabił mój wieczór wstępem polegającym na 1,5 godzinnym męczeniem kota, po idiotę akustyka, który nie potrafił nagłośnić gościa z gitarą akustyczną, a także beznadziejną panienkę z telewizji. Pamiętam ten koszmar doskonale. A płyta? Bronią się piosenki i okładka zaprojektowana przez Włodka Chołostiakowa. No i tytuł.
Myślałem latami, jak naprawić ten błąd, który w zasadzie jest nie do naprawienia. Ale teraz jest okazja, żeby chociaż w części zmazać niesmak, o którym nie daje mi zapomnieć płyta i spróbować w części odzyskać szacunek do samego siebie przez udowodnienie, że potrafię to robić tak, jak należy. Więc spróbuję wykonać te piosenki tak, jak należy, czyli w konwencji kameralnej, bez tych wszystkich dodatków, o których wspomniałem wcześniej. W domu nie będzie miejsca zarówno dla perkusistów, nagłośnieniowców z bożej łaski, jak i niewyżytych chłopców od supportowania . Za to można będzie użyć gitary 12-strunowej (tam, gdzie jest niezbędna), nie słuchać dobrych rad, i co ważne, nie będzie konieczne silić się na sztukę estradową rodem z brudnego pubu.
Teraz już nie mam żadnych wątpliwości.